Jean poznaje świat

Francuska animacja to w większym stopniu opowieść o dzieciach dla dorosłych niż bajka dla dzieci. Najwięcej na seansie zyskają widzowie pełnoletni, którzy za jego sprawą przypomną sobie, jak
Francuska animacja "Moja mama jest w Ameryce i spotkała Buffalo Billa" to w większym stopniu opowieść o dzieciach dla dorosłych niż bajka dla dzieci. Najwięcej na seansie zyskają widzowie pełnoletni, którzy za jego sprawą przypomną sobie, jak oswajanie obcej rzeczywistości potrafi być bolesne i że dorastanie to proces pełen rozczarowań, strachu i wielkich niewiadomych. "Moja mama..." mówi między wierszami, że właśnie wtedy dzieci najbardziej potrzebują wsparcia swoich opiekunów.



Główny bohater, Jean, ma z pozoru więcej niż przeciętne dziecko w jego wieku – jego ojciec jest dyrektorem fabryki konserw, wychowuje się więc w dostatku, mieszka w pięknym domu i ma do tego cudowną nianię. Status finansowy nie czyni jednak chłopaka wyjątkowym. Jean mierzy się z takimi samymi problemami jak każde dziecko w jego wieku: poznaje zasady związywania się relacji w szkole, które rzadko są bezinteresowne, staje się ofiarą prześladowania ze strony starszego kolegi, walczy o uwagę zapracowanego ojca, odkrywa, że Święty Mikołaj nie istnieje, a do tego próbuje zrozumieć nieobecność swojej mamy. Starsza przyjaciółka Jeana, Michèle, z troski o chłopca wymyśla, że jego mama podróżuje po świecie i przysyła do niego pocztówki, w których opisuje swoje niezwykłe przygody. Gdy Jean dowie się, że w rzeczywistości jego mama nie żyje, będzie to dla niego jednocześnie koniec dziecięcej naiwności.
 
"Moja mama jest w Ameryce" porusza tak wiele tematów związanych z dorastaniem, że powinna wejść do kanonu lektur przeznaczonych dla rodziców (o ile kiedykolwiek taki powstanie). Znajdująca się na drugim planie Michèle też przechodzi gorzką lekcję życia, chociaż innego rodzaju. Ją marzeń i złudzeń pozbawia surowy ojciec, na którego zawołanie musi być gotowa w każdej chwili. Nawet nękający Jeana chłopiec ma swoje problemy, które wkrótce rzucą go w bezwzględną rzeczywistość. Dzięki dobremu scenariuszowi opartemu na powieści graficznej Jeana Regnauda i Émile Bravo wszystkie postaci są bardzo wiarygodne – włącznie z dziadkami chłopca, którzy znacznie różnią się od naszych stereotypowych wyobrażeń.



Pozytywny efekt dają też piękne kompozycje doświadczonego w produkcjach dla dzieci Fabrice'a Aboulkera –  bardzo subtelne i klimatyczne. W "Moja mama..." nie ma zresztą żadnych elementów sztucznie pobudzających uwagę widzów – kolorystyka jest stonowana, a fabuła całkowicie przyziemna. To wcale nie znaczy jednak, że dzieciom francuska animacja się nie spodoba. Mali widzowie w przygodach Jeana odnajdą własne doświadczenia, a do tego wyciągną z historii francuskiego chłopca kilka mądrych lekcji. Oby ich rodzice zrobili to samo.
1 10
Moja ocena:
8
Absolwentka Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła specjalizację edytorsko-wydawniczą. Redaktorka Filmwebu z długoletnim stażem. Aktualnie także doktorantka w Instytucie... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones